podroz autobusem okazala sie do przezycia, za 29000$ zasiedlismy na pietrze w pierwszym rzedzie ze szwedka podrozojaca w naszym kierunku i chilijczykiem ktory sie szybko zmyl jak kuba hrapal hihihi (biedna szwedka chyba nie myla sie dluzej niz my, ale z czasem zapachy stawaly sie coraz slabsze i zanikly) , noc zleciala i caly dzien jechalismy wzdluz wybrzeza chile.
Sceneria dziwna jakby zycie na planecie wymarlo, abo ktos wylaczyl by kolor zielony, droga od horyzontu do horyzontu, nie rosna tu nawet kaktusy, a to dziwne gdyz ocean tak blisko.
Czasem z nikad pojawialy sie biegnace psy, a raz nawet na drodze stala lama ,). Imponujace wrazenie robia gory siegaja od oceanu do ponad pieciu tysiecy, usypane z pylu prochu i skal, a na polnocy przed celem zaczely sie nawet wulkany. Na koniec przejazdu przedarlismy sie naszym lekko zawodnym autobusem (jedna godzinna przerwa) przez pasmo gorskie i zjechalismy do ksiezycowej doliny, faktycznie gwiazdy i ksiezyc widac to prawie jak nad solina ´).
Znalezlismy juz hostel w glinianym domku ktos wlepil dwa lozka a toalete zbil z desek jak w amerykanskiej bazie wojennej z filmu.
Mamy tez zabookowana wycieczke an jutro do gejzerow, bedziemy sie kapac (wreszcie)
Kube przed chwila okradl bankomat, tak bardzo sie pilnujemy a tu masz :/
pozdrawiamy