normalna sprawa, specjalny i jedynu bus jadacy do lotniska dzis zaginal, musielismy dac rade taksa, dobrze ze tych tu nie brakuje.
Pierwszy raz udalo nam sie doleciec z trzema miedzyladowaniami. Najpierw po bezchmurnym niebie, pozniej slalomem pomiedzy kilkunastokilometrowymi kominami kumulusow, az wreszcie troszke potelepalo i usiedlismy w Buenosss. Tam przerwa na hamburgera z robakiem ;7 i spacer nad oceanem, oraz w Rio Galleos, o ktorym dowiedzielismy sie w Buenos....
Na szczescie wysluzony 737 wersja chyba 200 albo 100... dal rade cala droge obserwowalismy skrzydlo czy nie gubi poszycia, nity z drzi wypadaly same.... ale 1/3 jeszcze dala rade ,)
W rio Galleos zaloga wymienila sie na nieco starsza, nie bylismy w stanie powalczyc o srednia wieku, ktora wpadla okolo 60 ,) na szczescie ost 45min lotu przebieglo bez turbulencji, a stary wyga huan don carls siadl jak na kanapie. Wreszcie moglismy zaczerpnac swierzego chlodnego powietrza ,)