przyjemnie bylo dojrzec pierwsze brazylijskie ogniska, wreszcie lad, minely tez stresy, wizje wodowania i mit ze laduje sie miedzy blokami, nie bylo az tak zle, starej daty pilot zawiozl nas do jednego w wielu brazylijskich Sao Paulo i choc nie wychodzilismy z lotniska dalo sie czuc jak w ameryce ;) w zasadzie to nie musielismy nawet wychodzic z samolotu, choc tak pewnie latwiej im bylo posprzatac, a my zmienilismy sobie siedzenia, na teoretycznie lepsze... i polecielismy dalej