Do boliwi dojechalismy szczesliwie, z malym incydentem.
Pekla przednia prawa guma w super autobusie, na ktory dalismy sie naciagnac. Na szczescie nie jechalismy zbyt szybko, ani nad przepascia i zatrzymalo nas na poboczu.
Szybki pitstop, zmiana gumy i pojechalismy dalej.
Na granicy peru-bol przeszlismy bez sprawdzania bagarzy i paszportow na druga strone ale po chwili zorientowalismy sie ze warto miec pieczatki i wrocilismy heh. Tak ze luz granica proforma...
tu nad jeziorem, z ktorym sie wlasnie zegnamy, bylo milo choc jak wszedzie zbyt malo czasu, odwiedzilismy wyspe slonca gdzie podobno wszystko dla nich sie zaczelo....
dwa dni z zimna woda w pseudo hostelu gdzie na koniec uslyszelismy taka cene ze zabralismy babeczke pod prysznic, uzywajac polskiego jezyka, ze chyba zartuje bo tej ceny jej nie zaplacimy, na szczescie dalo sie to wyposrodkowac i zaplacilismy "normalna" stawke po okolo 8zl za dobe na osobe.
autobus nasz juz czeka wiec dodam tylko, ze z pzytywow oprocz widokow spodobalo nam sie jedzenie, wiec codziennie zajadalismy sie tu za 7zl pstragiem z ryzem, frytkami i surowka ,)
do nastepnego z La Paz